Czy zastanawiasz się czasami nad tym dlaczego Twoje życie właśnie tak wygląda w tej chwili? Dlaczego przydarzają Ci się podobne wydarzenia, tak zwane życiowe lekcje? I czemu one służą? Po co są? Jaką wiadomość za sobą niosą?
Zdarzyło Ci się spojrzeć na swoje życie jako na piękną historię, w której pojawia się dużo różnych wątków, i tych pięknych i tych bolesnych mających na celu coś Ci pokazać, chcących Cię czegoś nauczyć? Czy zastanawiałaś się jak Twoja historia mogłaby wpłynąć na innych? Jak mogłaby im pomóc?
Dlaczego o tym piszę?
Jestem zwolenniczką autentyczności. Życiowe doświadczenia pomogły mi zrozumieć jak jest ona ważna wobec siebie i w związku z drugą osobą. Poniosłam konsekwencje nie bycia w pełni autentyczną. Dlatego teraz chcę podzielić się z Tobą wiedzą, którą nabyłam bo może zaoszczędzi Ci ona nieprzyjemności.
Autentyczne mówienie o własnych przeżyciach, dzielenie się swoją osobistą historią mogą być wartością dla drugiego człowieka. Dlaczego więc miałabym tego nie robić? Sama uwielbiam i uczę się dzięki historiom i doświadczeniom innych ludzi. Wzbogacają mnie one, zmuszają do reflekcji nad sobą, swoim życiem. Pokazują aspekty, o których nie wiedziałam, dodając wartości mojemu życiu i pracy jako coacha. Podziwiam osoby, które nie boją się podzielić swoją często niełatwą historią, która ukazuje nie rzadko ich porażki, ból i rozczarownia. Pokazuje popełnione błędy, złe wybory i ich konsekwencje.
Podobnie wygląda z moimi doświadczeniami. Przez długi czas niechętnie o nich mówiłam, ponieważ czułam wstyd, porażkę, jak również żal i wyrzuty do innych i do siebie samej za to, że weszłam w niewłaściwe relacje. Zadawałam sobie pytania, dlaczego? Co jest przyczyną? Czy coś ze mną jest nie tak?
Chcę się nimi podzielić, ponieważ nie chcę by te doświadczenia zostały zmarnowane. One istniały. Może ich opowiedzenie pokaże coś Tobie, uświadomi, pomoże w czymś. Pragnę by moja historia i wyciągnięte z niej wnioski stały się drogowskazem dla Ciebie.
Od kiedy pamiętam wierzyłam w to, że wszyscy ludzie są dobrzy i każdy może się zmienić! Wierzyłam, że ja mogę dokonać tej zmiany. Chciałam pomagać. W każdym człowieku widziałam dobro. Potrafiłam wytłumaczyć złe zachowania, znaleźć ich przyczynę- nie uważam, że to jest zła cecha. Dobrze być osobą wrażliwą, wierzącą w drugiego człowieka i dającą kolejne szanse. Nie jest natomiast dobre pozwolenie na wykorzystanie tej dobroci przez innych.
W moich dwóch nieudanych małżeństwach odkryłam, że jeśli dana osoba nie chce zmienić swoich destruktywnych nawyków, ja sama nie jestem w stanie nic zdziałać.
To było duże odkrycie! Zmiana moich przekonań, które od zawsze ze mną były. Zrozumiałam, że jestem odpowiedzialna przede wszystkim za siebie, swoje własne szczęście, a nie innych.
Dzieciństwo mojego pierwszego męża nie było łatwe. Z opowieści wiem, że w jego domu rodzinnym gościł zbyt często alkohol i wielu zmieniających się mężczyzn. Podziwiałam go za jego wrażliwość i to, że jak wówczas myślałam, pokonał wszelkie przeciwności i „wyszedł na ludzi”. Potrafił płakać, przeprosić i być romantykiem- wierzyłam w niego i jego słowa. Na tym polega miłość, prawda? Jeszcze w czasie narzeczeństwa pojawiały się sporadycznie sytuacje, które powodowały łzy. Jednak wierzyłam w jego zapewnienia zmiany. Takie było moje przekonanie- ludzie się zmieniają. Każdy może popełnić błąd, ale jeśli żałuje to zasługuje na dodatkowe szanse. Poza tym, dlaczego miałby kłamać skoro kocha. Ja nie kłamałam- dlaczego on miałby to robić? Skoro ja byłam szczera, dlaczego on miałby być nieszczery? Przecież tak to powinno działać… niestety tu ukazała się moja naiwność.
Walczyłam o ten związek do końca- wierzyłam w niego. Mieliśmy małą córeczkę- nie chciałam rozbijać rodziny- choć tak naprawdę on ją już wcześniej rozbił poprzez swoje zachowania. Była to relacja toksyczna, w której wyraźnie dochodziło do przemocy psychicznej i fizycznej. Gdy zauważyłam, że na tej relacji cierpi także nasza córka, znalazłam siłę do wyjścia z niej. Radziłam sobie z pracą, wychowaniem córki, kredytem na dom. Momentami było ciężko ale dużo lepiej niż w złej relacji. Po pewnym czasie zrozumiałam, że jedyną rzeczą, którą mogę sobie zarzucić jest to, że zbyt długo w niej tkwiłam.
Po 3 latach po rozwodzie poznałam drugiego męża. Był przeciwieństwem pierwszego. Był osobą odpowiedzialną, zaradną, ale też chłodną emocjonalnie. Na początku związku oczywiście nie było to bardzo zauważalne. Po zawarciu związku małżeńskiego i wspólnym zamieszkaniu sytuacja stopniowo ulegała zmianie. Nie był to toksyczny związek, ale przepełniony pustką i smutkiem odczuwalnym w coraz większym stopniu. Mimo komunikowania mu o moich uczuciach i potrzebach nic się nie zmieniało. Ale znowu nie było łatwo wyjść z tej relacji. Bo było w niej bezpiecznie. Bo bałam się znowu walczyć samodzielnie. Bo nie chciałam kolejnej zmiany dla córki. Bo może to nie powód do rozstania…..wymówki! Coraz częściej dochodziło do kłótni, żyliśmy już zupełnie oddzielnie- łączył nas jedynie wspólny dach nad głową.
„I used to think the worst thing in life was to end up all alone, it’s not. The worst thing in life is to end up with people who make you feel all alone”.
(„Kiedyś myślałem, że najgorszą rzeczą w życiu jest zostać samym, to nieprawda. Najgorsze w życiu jest być z ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się samotny”)
Robin Williams
Aż powiedziałam, że odchodzę, bo już tak dłużej nie da się żyć. Chwilę po podjęciu tej decyzji dowiedziałam się, że jestem w 6-tym tygodniu ciąży… możesz sobie tylko wyobrazić co czułam. Mieszkaliśmy za granicą, nie mialam wsparcia, sytuacja mnie przerażała. Ale wiedziałam, że pozostanie w tej relacji nie jest opcją. Wiedziałam, że zaszkodziłaby mi i moim dzieciom. Wierzyłam jednak, że jesteśmy w stanie się porozumieć. Po raz kolejny patrzyłam przez swój pryzmat. Wierzyłam w to, że jako dorośli ludzie dogadamy się. Sądziłam, że i on z takiego samego założenia wychodzi. Tak mówił. Dlaczego miałby kłamać? I rozczarowałam się. Po odejściu nie dotrzymał słowa, okłamał mnie we wszystkich kwestiach chcąc zmusić do powrotu przez pozbawienie środków do życia.
Chyba dopiero teraz tak naprawdę zrozumiałam, że powieliłam ten sam schemat bo nie byłam go świadoma. Te doświadczenia nauczyły mnie, że błędnie patrzymy na innych przez pryzmat siebie samych, nie rozumiejąc, że druga osoba nie jest nami, nie musi wyznawać tych samych wartosci i postępować w ten sam sposób.
I to nie znaczy, że chcę się zmienić. Będę postępowała w zgodzie z sobą, swoimi wartościami ale również z nabytą wiedzą i świadomością. Bo warto być dobrym człowiekiem, ale nie naiwnym!
Nie żałuję tych związków, ponieważ pozostawiły one po sobie 2 wspaniałe córki, ale wiem, że gdybym poznała siebie lepiej, przypatrzyła się sobie, swoim przekonaniom, byłabym już wtedy bardziej świadomą osobą. To uchroniłoby mnie przed naiwną wiarą w dobroć drugiego człowieka. Byłabym z pewnością ostrożniejsza.
Bez świadomości siebie samej, istnieje duże prawdopodobieństwo niewłaściwego wyboru, związanych z nim konsekwencji, i co gorsza powtarzanie tych samych szkodliwych schematów.
„Jeszcze będzie pięknie, mimo wszystko. Tylko załóż wygodne buty, bo masz do przejścia całe życie.”
– Jan Paweł II
Przez ostatnie lata znacznie siebie poznałam poprzez liczną lekturę, udział w seminariach dotyczących rozwoju osobistego a także coaching. Zrozumiałam w jaki sposób funkcjonuję i czym moje działania są motywowane. I teraz świadomie dbam o siebie bo będąc szczęśliwą, spełnioną, świadomą i silną kobietą, matką, partnerką, mogę dać moim najbliższym, mojemu otoczeniu a także moim klientkom o TYLEŻ więcej.
I co jest najważniejsze, wiedza o sobie samej, swoich reakcjach, emocjach dała mi więcej odwagi do działania. Bo dlaczego miałabym się bać działać, podejmować decyzje, zmieniać to co nie pasuje na lepsze? Gorsze jest życie w „utknięciu”, w smutku, pustce, niespełnieniu. Takie życie ma konsekwencje nie tylko dla nas, ale i na najbliższe otoczenie.
„It’s never too late to start over. If you weren’t happy with yesterday, try something different today…”
(„Nigdy nie jest za późno by zacząć od nowa. Jeśli nie byłaś szczęśliwa wczoraj, spróbuj czegoś innego dzisiaj”)
– Alex Elle
Czy będąc nieszczęśliwa, niespełniona, czy w niewłaściwej relacji, masz tony pozytywnej energii, którą możesz się dzielić? Czy masz siły by wspierać innych? Czy towarzyszy Ci na codzień uśmiech, którym zarażasz innych i pozytywnie na nich wpływasz?
Dopiero będąc w zgodzie ze sobą, czująć się szczęśliwą, prywatnie i zawodowo spełnioną kobietą, w dobrej, tej właściwej relacji, z odpowiednim partnerem, który tyle samo daje co bierze, który jest prawdziwą podporą i wsparciem, dostrzeżesz różnicę. Zobaczysz jak lepsze, pełniejsze jest wtedy życie.
Pragnę by moje życiowe doświadczenia stały się inspiracją dla innych, a moja autentyczna postawa i świadomość motywacją do działania.
A czego Ciebie nauczyły Twoje życiowe doświadczenia? Jak zamierzasz je wykorzystać by nie były tylko negatywnym wspomnieniem, lecz wartością?
Niech Twoja historia będzie drogowskazem dla innych!

